Żyjemy w czasach, gdy liczba bezdomnych psów rośnie, schroniska są przepełnione. Jednocześnie wiemy, że wiele z tych zwierząt nigdy nie doczeka się własnego domu, pozostaną w schroniskach do końca swoich dni. Bardzo przykrą koniecznością stało się usypianie ślepych miotów, w innym wypadku sytuacja byłaby nie do opanowania. To jeden z powodów, dlaczego zawsze będę w pierwszym rzędzie polecać adopcję, zamiast kupowania zwierzęcia. Tym bardziej, że miłośnicy rasowców bez problemu znajdą, czekającego na adopcję, psa w typie rasy lub psa rasowego (choć wydaje się to nieprawdopodobne, psy rodowodowe obecnie również trafiają do schronisk czy pod opiekę fundacji).
Czy oby na pewno rasowy?
Co jednak, gdy ktoś, z różnych przyczyn, postanowił kupić szczenię z hodowli? Najpierw powinien wiedzieć, co oznacza pojęcie „pies rasowy”. Takie zwierzę musi mieć udokumentowane pochodzenie w rzetelnej organizacji. Oznacza to, że można sprawdzić jego przodków wiele pokoleń wstecz (poza psami ras polskich z wpisem w tzw. Księdze Wstępnej). Przodkowie ci, zanim zostali dopuszczeni do hodowli, przeszli wystawy psów, otrzymując odpowiednio wysokie oceny, przegląd hodowlany, niezbędne badania i testy. Pies na oko w typie rasy, łudząco podobny do danej rasy, nie jest psem rasowym.
Przejdźmy do kwestii wyboru hodowli. Na pewno większość osób spotkało się z artykułami przestrzegającymi przed tzw. pseudohodowlami. Z pseudohodowlą, zgodnie z definicją, mamy do czynienia, jeśli nie jest nigdzie zarejestrowana, nie ma żadnych uprawień. Większość takich miejsc jest silnie nastawiona na zysk przy jednoczesnym ograniczeniu kosztów działalności. O dobrostanie zwierząt mowy tu najczęściej nie ma. Pseudohodowca nie jest osobą z wiedzą, psy nie mają odpowiednio udokumentowanego pochodzenia. Tak naprawdę często są to mieszańce w typie rasy. Psy, które wydają na świat potomstwo, nie są też poddawane odpowiednim testom psychiki, profesjonalnej ocenie eksterieru i badaniom wykluczającym choroby genetyczne typowe dla danej rasy. Zakup psa w pseudohodowli jest nie tylko ryzykowny, ale jest też wspieraniem biznesu, który godzi w dobro zwierząt.
1 stycznia 2012 r. weszła w życie ustawa, która zakazała prowadzenia pokątnego handlu psami i kotami z hodowli, które nie są zarejestrowane w ogólnokrajowej organizacji społecznej, prowadzącej działalność związaną z hodowlą rasowych zwierząt. Zabroniono sprzedaży psów i kotów na targowiskach, bazarach, poza miejscami ich chowu. Początkowo pseudhodowcy radzili sobie, obchodząc prawo, sprzedając np. smycz za niezłą sumkę plus psa dodawali gratis. Szybko jednak doszli do wniosku, że jest prostsza droga do niezłego zarobkowania na zwierzętach. Otóż przepisy nie mówią, w której to konkretnie organizacji mają być zarejestrowane legalne hodowle. W związku z tym, jak grzyby po deszczu, powstały dziwne stowarzyszenia, w których rejestracja była banalnie łatwa i niedroga. Od tej pory wielu pokątnych rozmnażaczy stało się zarejestrowanymi hodowcami.
Dla lepszego zrozumienia tematu sięgnijmy do historii polskiej kynologii. Przed wojną różne polskie stowarzyszenia kynologiczne zrzeszyły się pod nazwą Polski Kennel Klub. W 1939r. PKK został przyjęty do Międzynarodowej Federacji Kynologicznej ( FCI ). Wojna zniweczyła jednak dalsze plany współpracy – zginęło wielu kynologów, psy, dokumenty zostały zniszczone. Po wojnie w 1948 r. powstała nowa organizacja pod nazwą Związek Kynologiczny w Polsce, która uzyskała członkostwo w FCI w 1957 r. Jego zadaniem stało się regulowanie zasad hodowli psów rasowych. ZKwP zajmuje się nie tylko prowadzeniem ksiąg rodowodowych i organizacją wystaw. Ustala zasady oceny wyglądu psa i jego psychiki, konieczne badania, mające wykluczyć choroby dziedziczne genetycznie czy też zasady rozmnażania psów.
Zainteresowanym polecam lekturę regulaminu ZKwP.
Obecnie Związek Kynologiczny w Polsce, ze swoimi licznymi oddziałami, jest jedyną polską organizacją będącą członkiem Międzynarodowej Federacji Kynologicznej (działającej od 1911 r.), co można sprawdzić na stronie FCI.
W 2001r. powstał Polski Klub Psa Rasowego (PKPR), który obecnie nosi nazwę Polski Klub Psa Rasowego - Polski Związek Kynologiczny (jakże łatwo przy tej nazwie o pomyłkę ze Związkiem Kynologicznym w Polsce). PKPR stał się członkiem Alianz Canine Worldwide, mniej znanej międzynarodowej organizacji, z siedzibą w Hiszpanii, która poprzednio nosiła nazwę Federación Canina Internacional, w skrócie F.C.I. (i tu nie mylić z FCI, zmiana nazwy nastąpiła po wyroku sądowym, chodziło właśnie o zbytnie podobieństwo). Wydawane przez PKPR rodowody nie są uznawane przez organizacje członkowskie FCI. Do ACW obecnie należą również: Polska Federacja Kynologiczna (powstała w 2010r.) i Polska Unia Kynologiczna (od 2010r), zrzeszająca inne jednostki. Kolejne pomniejsze organizacje oraz te, do których należą i z którymi współpracują, można obecnie wyliczać w nieskończoność… dlatego wróćmy do FCI i hodowli ZKwP.
Jeśli postanawiamy nabyć psa z hodowli, warto wcześniej zaopatrzyć się w wiedzę dotyczącą nie tylko opieki nad szczenięciem i jego wychowania, ale też legalnych i uznanych przez poważne organizacje hodowli. Wybór hodowli powinien być przemyślany. Szczenięta w cenionych hodowlach ZKwP bywają rezerwowane na długo przed ich narodzinami. Najlepiej więc wybrać się na wystawę, poznać hodowcę i jego psy, a potem sprawdzić, w jakich warunkach wychowują się szczenięta, jaką opiekę i socjalizację mają zapewnioną oraz zdecydować, czy nam dana hodowla odpowiada. Internet ułatwia zdobywanie wiedzy, ale i kontaktów. Na forach można poznać opinie o hodowlach oraz właścicieli psów, które pochodzą z tychże hodowli. Można się dowiedzieć, który hodowca jest polecany jako profesjonalny, uczciwy, pomocny.
Jeśli działamy pod wpływem chwili (czego raczej nie polecam) i chcemy nabyć psa, którego zdjęcia właśnie zobaczyliśmy w ogłoszeniu w internecie, nie zwalnia nas to z obowiązku dokładnego sprawdzenia podanych w tymże ogłoszeniu informacji, a potem opinii o hodowli. Wiele portali ogłoszeniowych nie pozwala na umieszczenie ogłoszenia o sprzedaży psa, jeśli hodowla nie jest zarejestrowana, zgodnie z prawem, w organizacji kynologicznej. Jak już wspomniałam, handel takimi psami jest nielegalny. Dlatego należy doczytać, jaka organizacja jest wpisana w ogłoszeniu. Jeśli pies jest z hodowli ZKwP, najczęściej jest to podkreślane w treści oferty. Równie dobrze jednak możemy niestety trafić na jedną z tych hodowli, które pojawiły się po roku 2011, w odpowiedzi na nowe przepisy dotyczące handlu zwierzętami domowymi. Nierzadkie są też przypadki podawania jakiejś cudacznej nazwy wyimaginowanej organizacji, wykreowanej przez ogłaszającego. Jak można się domyślić, w takim wypadku hodowla też jest wyimaginowana, a sprzedaż psa nielegalna. Jeśli ma się jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy hodowla należy do FCI, warto skontaktować się z odpowiednim oddziałem ZKwP i dopytać.
Co mówią przepisy?
Jeśli już mamy wybraną hodowlę, planujemy zakup konkretnego szczenięcia, pamiętajmy, że odbywa się on, zgodnie z przepisami prawa, w hodowli. Nie na dworcu, przed supermarketem z bagażnika, czy na bazarach, ani nawet na wystawie psów rasowych. Nic z tych rzeczy. Dzięki temu przy okazji można poznać psy z danej hodowli i sprawdzić warunki, w jakich żyją.
Dokumenty, jakie otrzymujesz, nabywając psa.
Wraz ze szczenięciem otrzymujemy dokumenty. Jednym z nich jest książeczka zdrowia (lub paszport), w którą wpisane są odrobaczenia i szczepienia. Daty ich wykonania w stosunku do wieku szczenięcia, ich ilość i odległość czasowa pomiędzy zabiegami, jak również zapasowe nalepki z numerem chipa (jeśli pies jest zachipowany) mają bardzo duże znaczenie, jeśli zależy nam na zdrowiu naszego przyszłego podopiecznego czy też zamierzamy z nim podróżować poza granicami kraju. Dlatego też wcześniej warto się zapoznać z tym tematem. Nie zaszkodzi też spojrzeć na pieczątki lekarza weterynarii. Jeśli piesek jest urodzony w hodowli w Lublinie, a pieczątki sugerują, że był szczepiony w gabinecie w Poznaniu, warto zadać pytanie, o co tu chodzi. I co ważne, książeczka zdrowia nie jest rodowodem, ani innym dokumentem potwierdzającym, że mamy do czynienia z psem rasowym! Takie książeczki mają wszystkie szczepione psy, rasowe i mieszańce. Dokumentem wskazującym na to, iż mamy do czynienia ze szczenięciem rasowym, pochodzącym z określonej hodowli, jest metryka.
Przez długie lata psy rasowe w ZKwP, jako szczenięta, miały wykonywane tatuaże na wewnętrznej stronie lewego ucha lub w pachwinie. Tatuaż jest kombinacją liter i cyfr, typową dla danego oddziału ZKwP – wzory tatuaży w poszczególnych oddziałach można sprawdzić tu: http://www.zkwp.pl/index.php/ct-menu-item-11 . Obecnie pieski są najczęściej chipowane. W ZKwP przeglądowi miotu poddaje się szczenięta już oznakowane, a konkretny maluch ma wpisany numer tatuażu lub chipa w metrykę (co nie oznacza, że numer ten jest wpisany również w międzynarodową bazę zachipowanych zwierząt safe-animal, o to najczęściej trzeba zadbać samemu). W metryce można również znaleźć informacje takie, jak: rasa, płeć pieska, jego nazwę i przydomek hodowlany, datę urodzenia i umaszczenie. Są tam też zawarte dane psów – rodziców szczenięcia oraz dane hodowcy. Poniżej jest miejsce na wpisanie informacji o nowym właścicielu zwierzaka i rubryki do uzupełnienia przez ZKwP. Wszystko opatrzone pieczątkami i podpisami tejże organizacji, oddziału właściwego miejscu zamieszkania hodowcy.
Metryczka nie jest jednak rodowodem. Rodowód FCI otrzymuje się w najbliższym oddziale ZKwP , na podstawie metryki, po uiszczeniu opłaty. Dokument ten będzie miał nadany numer PKR (Polska Księga Rodowodowa) z rzymską cyfrą oznaczającą grupę FCI danej rasy psów i cyframi arabskimi - numerem indywidualnym danego rodowodu. Jeśli nabywa się dorosłego psa, na pewno warto wiedzieć, jak wygląda ten dokument. Więcej o nim można przeczytać tutaj.
Po co hodowcy umowa?
Część hodowców zawiera umowy z przyszłymi właścicielami ich szczeniąt, które mają nie tyko regulować warunki sprzedaży - zakupu, ale zawierają punkty dotyczące dbania o psa. Zawieranie umowy, jako dodatkowe zabezpieczanie losu psa, jest godne pochwały. Z warunkami sprzedaży, jak w każdej umowie, należy się dokładnie zapoznać. Mimo, że pies w świetle prawa cywilnego jest traktowany jako przedmiot, będący w czyimś posiadaniu, musimy pamiętać, że to żywe stworzenie, które posiada określone potrzeby i emocje. W związku z tym każdy przejaw dbałości ze strony hodowcy o to, gdzie jego szczenię trafi, w czyje ręce, jest tak naprawdę jego reklamą.
Nie daj się oszukać!
Nie dajcie się nabrać na teksty, że dane szczenię jest tańsze, bo nie ma rodowodu, ponieważ było ostatnie w miocie lub szczeniąt było więcej niż sześć. To i inne tego typu opowiadane historie mają na celu zbudowanie przykrywki dla nielegalnej sprzedaży psa. W ZKwP wszystkie szczenięta z miotu otrzymują metryki. Choć możliwa jest sytuacja, gdy szczenię ma jakąś drobną wadę w wyglądzie, która będzie przeszkadzać w robieniu kariery na wystawach, wtedy cena może być mniejsza, a kochane jest tak samo.
Nie dajcie się też nabrać na rodowody na kolanie pisane. Aktualnie są coraz bardziej podobne do związkowych. W końcu chodzi o to, aby różnicy nie zauważyć i zapłacić odpowiednią kwotę. Mam pieska niebieskookiego (oczywiście z tych najwspanialszych pod słońcem) z nory wyciągniętego, jego mamusię na wsi zwali Kojotem, a tatusia Buddy. Jeśli dodam przydomki, np. KOJOT Z Pól Bezkresu i BUDDY Włóczykij, wrzucę to w tabelkę w prowizorycznej metryczce, zapłacę składkę członkowską w jakiejś bliżej nieokreślonej organizacji, nadal nie będzie to oznaczać to, że mam rasowego husky. Hodowle, które powstały po 2011 r. dorobiły się już psów z wynotowanymi kilkoma pokoleniami wstecz. Kto stwierdzał, że były to psy rasowe, na jakiej podstawie, skąd się wzięły, czy nie ma między nimi bliskiego pokrewieństwa itd. - tego się pewnie nie dowiecie.
To, w jakich warunkach hoduje się psy, zależy również od Ciebie.
Należy pamiętać, aby poza sprawdzeniem, w jakiej organizacji zarejestrowana jest hodowla, zwrócić uwagę na dobrostan psów, które w niej przebywają. To, czym są karmione, w jakich warunkach żyją, jak bardzo są zadbane, ile mają ruchu, jak są traktowane, jaki mają kontakt z człowiekiem, naprawdę nie jest bez znaczenia. Jeśli kupujemy szczenię ze złych warunków, nie oznacza to tylko ryzyka wystąpienia u niego problemów zdrowotnych i behawioralnych. Oznacza to również, że w jakimś sensie spada na nas odpowiedzialność za to, że dana hodowla zarabia i nadal będzie istnieć, a co za tym idzie - będą w niej cierpieć kolejne psy. Jeśli warunki są złe, szczenięta są w złej kondycji, są łamane przepisy prawa, warto zgłosić to do organizacji kynologicznej, jakiej dana hodowla podlega oraz najbliższej organizacji prozwierzęcej czy na policję. Opowiadanie znajomym, ile strasznych rzeczy widzieliśmy w pseudohodowli, nie zmieni losu tych psów, nie zapobiegnie ich cierpieniu czy krzywdzie osób, które zakupią tam w przyszłości chore szczenięta. Musimy więc działać.
Część z Was powie – ale psy z legalnych, związkowych hodowli są drogie, a ja potrzebuję psa dla siebie, nie na wystawy. Cena jednak wynika z jakości (choć nie lubię tak pisać o żywych stworzeniach) i poniesionych przez hodowców kosztów. Jeżdżenie na wystawy, wszystkie procedury, opieka nad psami kosztują niemałe pieniądze. Hodowcy należy się również wynagrodzenie za jego pracę. Jeśli ktoś obawia się kosztów zakupu psa, co zrobi, jeśli jego pies poważnie zachoruje, będzie wymagał specjalistycznej diagnostyki czy drogich leków do końca swoich dni? Posiadanie psa kosztuje niemałe pieniądze. Jeśli kogoś nie interesują wystawy, może adoptować psa rasowego lub w typie rasy. Wiele takich czeka na swój dom. Jeśli jednak zależy mu na rasowym szczenięciu z hodowli, powinien wybrać ją mądrze i odpowiedzialnie. Wspieranie działalności pseudohodowli przyczynia się nie tylko do cierpienia zwierząt w nich zgromadzonych, ale też do ciągle wzrastającej liczby psów bezdomnych. Pseudohodowcy pozbywają się tych zwierząt, które już nie są im potrzebne, bo są chore czy stare, podrośniętych szczeniąt, które się nie sprzedały i robią to często w mało etyczny sposób. Ledwo chodząca bokserka, z sutkami wyciągniętymi do ziemi, rodząca co cieczkę od wieku szczenięcego, zgarniane z ulicy wycieńczone starsze pieski w typie pekińczyka, owczarek na wsi na łańcuchu przy zdezelowanej budzie, husky, który wcześniej przeszedł przez sześć różnych domów, a w ciele ma mnóstwo śrutu, sznaucerki z dożywociem w fundacji z powodu chorób genetycznych czy porzucone w rowie pieski o umaszczeniu czarnym podpalanym, z obciętymi ogonkami, które okazały się jednak nie być rottweilerami (przy okazji – w Polsce mamy zakaz obcinania uszu i ogonów psom dla „poprawy” ich wyglądu) to nie przypadek. Kiedyś ktoś je wyhodował, a potem niespecjalnie się przejmował, komu je sprzedaje i co ten ktoś z nimi zrobi. Ważne, że udało się zarobić.
Nie zwalajmy jednak winy tylko na pseudohodowców - oni odpowiadają na popyt, który tworzymy my wszyscy. Krzywda psów z pseudohodowli, to efekt wyborów, jakie sami podejmujemy.