czwartek, 12 września 2019

Etyka w kynoedukacji

Pod koniec lutego 2018 r. miałam przyjemność, na zaproszenie Super Psy Dogoterapia Lublin, poprowadzić dwudniowe seminarium na temat komunikacji psów. Jak to u mnie zwykle bywa, po powrocie do domu, zamiast odpoczywać i zrelaksować umysł po weekendowym koncentrowaniu się na analizie setek psich sygnałów, zabrałam się za ogarnianie mojego zwierzyńca, a przez mój umysł wciąż przetaczały wspomnienia rozmów ze słuchaczami, ich poglądy, pytania, wątpliwości i przemyślenia. Wtedy też powstał ten artykuł i trafił na stronę Fundacji Kastor. Dziś staje się częścią cyklu wpisów na moim blogu na temat etyki w kynoedukacji i animaloterapii.

W trakcie każdego wykładu, jaki prowadzę, staram się przekazać maksymalnie dużo swojej wiedzy innym. Ale jednocześnie sama również czerpię z tych spotkań bardzo wiele. Poznaję opowieści o kolejnych ciekawych przypadkach zachowań zwierząt, doświadczeniach i poglądach innych - behawiorystów, trenerów, czy też po prostu właścicieli psów.

Tym razem na sali byli obecni między innymi dogoterapeuci oraz osoby planujące tego typu działalność w przyszłości. Siłą rzeczy pojawił się temat emocji zwierząt na zajęciach terapeutycznych i edukacyjnych. Padło pytanie – jak właściwie powinno się zadbać w takich sytuacjach o dobrostan psa, jak odpowiednio zorganizować zajęcia edukacyjne?

Od dogoterapeutów wymaga się odpowiedniego przygotowania zawodowego, przeszkolenia i testów psów. Coraz częściej mówi się też o etyce pracy z psem. Pies czy jakiekolwiek inne zwierzę nie powinno być narzędziem, a partnerem. Nie może być zabawką, ma prawo wyrażać swoje emocje, uczucie dyskomfortu, stres. Sygnały te powinien rozumieć jego opiekun i umiejętnie reagować, by mu pomóc. Zwierzę ma być chronione przed zbyt trudnymi, przykrymi, bądź niebezpiecznymi dla jego psychiki i zdrowia sytuacjami. To niezmiernie ważne, tym bardziej, że przekłada się to na bezpieczeństwo osób, z którymi pracuje.

Pomimo coraz łatwiejszego dostępu do wiedzy, nadal zdarza się zobaczyć zdjęcia czy filmy z zajęć terapeutycznych, gdzie dziecko leży na psie, jest on mocno obejmowany, unieruchamiany czy osaczany, na jego głowie i grzbiecie widzimy mnóstwo dziecięcych rączek. Na grzywie i uszach konia wiszą dziesiątki spinaczy, kółek i różnych bibelotów. Zwierzęta pracują więcej niż powinny, spada na nie zbyt wiele zadań i bodźców, a nikt wokół tego nie dostrzega. Pojawia się też pytanie o cel tego typu działań. Nie na tym powinna polegać jakakolwiek terapia i takie praktyki są coraz częściej piętnowane.

Osobiście miałam szczęście trafiać na dogoterapeutów z dużą empatią, wrażliwością tak wobec ludzi, jak i psów, a także ogromną wiedzą, którą ciągle poszerzają. Ich psy nie są zabawkami, narzędziami, ale towarzyszą im w dobrze zaplanowanej, przemyślanej i zorganizowanej pracy. Wiedza jednak kosztuje. Wyjazdowe kursy, seminaria, warsztaty, konferencje… ktoś by zapytał po co to wszystko, skoro jeden dyplom mają już w kieszeni? A no właśnie dlatego, że animaloterapia nie jest zabawą z pieskiem, koniem, kotem czy innym stworzeniem. Terapia ma przynosić rezultaty, ma wspomagać leczenie, mają być przy tym zachowane odpowiednie zasady bezpieczeństwa. To nie zwierzę jest terapeutą i to nie obecność zwierzęcia przynosi wymierne efekty, ale dobrze skonstruowane cele, dobrane techniki oraz rodzaje aktywności.

Dogoterapeuci prowadzą również zajęcia edukacyjne dla dzieci w szkołach, na festynach, przy okazji różnych imprez i akcji. Edukacją zajmują się też jednak inne osoby. Mam tu na myśli behawiorystów, trenerów psów, lekarzy weterynarii, organizacje prozwierzęce, wolontariuszy, hodowców i innych ludzi, którzy z jakiegoś powodu musieli lub chcieli wziąć na swoje barki kwestię podniesienia świadomości dzieci, odnośnie właściwego traktowania zwierząt. Część z tych osób otrzymało gruntowne przygotowanie do tego typu pracy. Inne działają, nie posiadając większej wiedzy, kierując się intuicją lub subiektywnymi poglądami. Niestety jeśli chcemy edukować innych, najpierw sami musimy się odpowiednio wyedukować. W przeciwnym wypadku możemy wyrządzić więcej złego niż dobrego.

Zazwyczaj, idąc z psem czy jakimkolwiek innym zwierzęciem na spotkanie z dziećmi, planujemy osiągnąć przynajmniej jeden z niżej wymienionych celów:

- uwrażliwić maluchy na potrzeby i emocje zwierząt,

- nauczyć komunikowania się ze zwierzęciem,

- wpoić dzieciom, jak dbać o zwierzątko, którym ich rodzina się opiekuje lub będzie opiekować,

- uzmysłowić, że porzucanie zwierząt jest złe, a schroniska pełne psich i kocich nieszczęść,

- nauczyć dzieci bezpiecznego zachowania przy psie, co niekoniecznie powinno być tożsame z nauką, jak głaskać pieska.

Pytanie, czy aby osiągnąć powyższe cele, musimy zabierać ze sobą na takie spotkanie zwierzę. A jeśli już upieramy się przy tym, że będzie ono pewną atrakcją (pomijając to, jak wątpliwą atrakcję dla zwierzęcia stanowi tłum patrzących na niego ludzi, hałas, mnóstwo bodźców), która przyciągnie uwagę (oby tylko nie odwróciła uwagi od nas i tego, co staramy się przekazać), pozostaje pytanie, czy przemyśleliśmy kwestię doboru zwierzęcia do tego celu (choć czasami pluszowy pies naprawdę wystarczy) i chronienia go przed nadmiernym stresem. Tu obowiązują te same zasady, co w terapii z udziałem psa. Warto je poznać.


07.04.2014 r. Spotkanie "Człowiek i pies" Fundacji Kastor i Joanny Błońskiej - bardzo liczna grupa osób, brak psa.
Photo by: Szkoła podstawowa nr 33 w Kielcach

Pies, kot czy jakiekolwiek inne zwierzę, uczestniczące w zajęciach terapeutycznych czy edukacyjnych, musi być czyste, zadbane i zdrowe. To nie tylko kwestia troski o zdrowie dzieci, które będą w pobliżu zwierzaka.
Po pierwsze – jeśli chcemy uczyć, jak dbać o zwierzątka, nie możemy zaprezentować brudnego psa z wiszącymi filcami, zamiast zadbanej sierści.
Po drugie, zwierzę musi się czuć w miarę komfortowo, na ile to możliwe w takiej sytuacji, nie może odczuwać bólu, a także nie może mieć ograniczonych możliwości poruszania się, nabrania odległości od ludzi, czy sygnalizowania stresu. Nie uważam przy tym, że pies po amputacji łapy automatycznie jest wykluczony z uczestnictwa w tego typu spotkaniach (chyba, że jest dopiero co po leczeniu, ale to jest raczej sprawa oczywista). Jeśli jest sprawny, czuje się dobrze, nie ma problemu.

Musimy szanować nasze zwierzęta (kochać to jedno, ale szacunek to jeszcze coś innego), a także uwzględniać ich sygnały i odpowiednio na nie reagować. Zwierzę chore, upośledzone może mieć problem z sygnalizowaniem nam, że znalazło się w sytuacji niekomfortowej, może nie mieć możliwości wycofania się z niej „na własną łapę”.
Jeśli nie będzie mogło się wycofać… no właśnie i tu przechodzimy do kolejnej kwestii – etyki i bezpieczeństwa.

Zwierzę, które zabieramy na spotkanie edukacyjne, nie może stanowić zagrożenia dla otoczenia. Oczywiście psy dogoterapeutów najczęściej przechodzą szkolenia, testy, a długi proces przygotowywania ich do określonej pracy powoduje, że opiekun ma możliwość poznania swojego zwierzęcia, uczy się je rozumieć i komunikować z nim. Jednak tak w terapii, jak i edukacji wprowadza się ostatnio coraz to nowsze gatunki zwierząt. I tu pojawia się problem. Opiekunom często brakuje wiedzy na temat ich potrzeb gatunkowych, zachowań społecznych, tego, co je stresuje i jak sygnalizują, że nie radzą sobie w danej sytuacji.
Sprawa może być jeszcze gorsza, jeśli zwierzątko jest małe i bezbronne, albo też ma na sobie sprzęt uniemożliwiający mu tak komunikację, jak i odejście na bok (o ile w ogóle ma gdzie odejść). Dość często zastygnięcie zestresowanego zwierzęcia bez ruchu jest traktowane jako przyzwolenie na interakcję z nim, dotykanie, branie na ręce itd. No bo przecież, gdyby się bało, to uciekłoby... Otóż nie, to nie zawsze tak działa. Przy tej okazji warto też zapoznać też się z terminem „bezradność wyuczona”. Czasami można usłyszeć komentarze dotyczące zestresowanych psów podczas zajęć dogoterapii – przecież gdyby się bał, to by ugryzł. Oczywiście możemy poczekać aż będzie tak zdesperowany, że użyje zębów, tylko pytanie, czy faktycznie tego chcemy.

Nie jest istotne, czy współpracujemy podczas zajęć edukacji z psem rasowym czy mieszańcem. Oczywiście ten drugi, widziany jako zadbany, ułożony, może zmienić u niektórych osób postrzeganie mieszańca jako psa podwórkowego, gorszego na rzecz psa towarzyszącego. W przypadku prezentowania psa określonej rasy, czasami można usłyszeć komentarze – owczarki niemieckie to takie mądre psy, „goldeny” są łagodne, „bordery” inteligentne. Wiadomo, że dla wielu kundel, stojący na łańcuchu pod stodołą, zbyt mądry nie jest, a i często uznawany za agresywnego z natury. A nam nie chodzi o wyróżnianie rasy na tle innych psów, ale zmianę ogólnego podejścia do zwierząt.

Jednak z punktu widzenia bezpieczeństwa dzieci, istotne jest to, jakiego psa wybierzemy na zajęcia edukacyjne. Psy określonej rasy mogą mieć pewne potrzebne nam predyspozycje. Mogą, ale nie muszą, co istotne. Jednak te same predyspozycje może mieć pospolity kundelek. Problem pojawia się wtedy, gdy nie znamy przeszłości psa, nie wiemy, co go spotkało, ile jest w stanie znieść, co obudzi w nim przykre skojarzenia. I tego bagatelizować nie możemy. Musimy dobrze poznać psa w różnych sytuacjach, przygotować go, zanim ruszmy z nim do pracy.

Oczywiście powinniśmy odpowiednio skomponować zajęcia, zadbać o bezpieczeństwo zwierzęcia, o jego komfort psychiczny. Możemy pilnować, aby nie był otoczony dziećmi i aby odległość od nich była dla niego odpowiednia. Dbać, aby nie czuł się osaczony, czując na sobie spojrzenie wielu ludzi. Chronić go przed dotykiem, braniem na ręce, obejmowaniem, sięganiem do niego od góry, podbieganiem do niego, unieruchamianiem go, błyskaniem w oczy fleszem aparatu czyli ogólnie traktowaniem jak zabawkę. Zaplanować odpowiednio zajęcia musimy w przypadku każdego zwierzęcia, niezależnie od tego, czy ma jakikolwiek problem z ludźmi, nadmierną ilością bodźców, dotykiem, hałasem (jeśli nie ma, to pamiętajmy, że psa możemy sobie łatwo „popsuć”) czy też nie. W przypadku zwierząt po przejściach jest to szczególnie ważne.


Najłatwiej i najprzyjemniej pracować z małą grupą dzieci - Gandalf na zajęciach w świetlicy. Dzieci zanim rozpoczęły pracę nad kolejnym przydzielonym im zadaniem, przygotowały psu miski, kocyk, gryzaki

Kontynuując temat bezpieczeństwa – na zajęciach edukacyjnych musimy zadbać o zapewnienie zwierzęciu odpowiedniej przestrzeni, co może okazać się nie lada wyczynem. Dzieci, widząc zwierzę, odczuwają zazwyczaj chęć podejścia do niego i dotknięcia go. Naszym obowiązkiem jest wcześniejsze ustalenie z organizatorem zajęć pewnych zasad, na których spotkanie edukacyjne ma się odbyć.

No tak, ale część z Was powie - dzieci chcą dotknąć pieska, na to czekają. Oczywiście, że chcą. Ale nie zawsze jest to możliwe. Pamiętajmy, że naszym celem ma być edukowanie dzieci co do potrzeb zwierzęcia, jego komunikowania się, elementów dobrostanu, a nie zapewnienie maluchom rozrywki kosztem naszego podopiecznego. Dziecko ma się uczyć, że pies, kot, koń, świnka morska czy lama nie jest rzeczą, że ma emocje, uczucia, które należy respektować. Zwierzątko to nie lalka czy pluszowy miś, które można dotykać kiedy się chce, jak się chce. Pamiętajmy, że to kształtuje postawy dzieci wobec zwierząt. Chcemy, aby dziecko nie tylko nie wyrosło w przyszłości na zobojętniałego dorosłego, który nie będzie dbał o swoje zwierzę, ale też na kogoś, kto nie będzie widział problemu w zakupie swoim dzieciom szczeniaczka czy kotka jako zabawkę i pozwoli się nim bawić bez ograniczeń, a gdy zwierzę zaprotestuje, będzie musiało zmienić dom lub będzie za to zachowanie karane. Uczmy, że pies czy kot może czegoś nie chcieć, może potrzebować przestrzeni czy odpoczynku, może „powiedzieć” - nie. Bo nie jest rzeczą, bo ma prawo, bo należy mu się szacunek.


Wybierając się na spotkania z większą grupą dzieci, decydujemy się na zajęcia bez udziału zwierząt
Photo by: Szkoła podstawowa nr 33 w Kielcach

Kolejną kwestią, jaką warto poruszyć, jest wprowadzenie na zajęcia edukacyjne zwierzęcia ze schroniska lub świeżo po adopcji. Pamiętajmy, że takie psy czy koty wciąż mają podwyższony poziom hormonów stresu, co nie pozostaje bez wpływu na ich reakcje. Dopiero co przeżyły sporo przykrych rzeczy, zmian, nie wiedzą, co je czeka w przyszłości. Mają w sobie mnóstwo niepewności i obaw. Nie jest dla nich dobre obciążać je kolejną trudną dla nich sytuacją. Dodatkowo pies ze schroniska, nie będzie miał możliwości odpocząć po tak stresującej sytuacji. Wraca w miejsce, gdzie jest ciasno, gdzie wokół szczekają psy, gdzie co chwila jakaś osoba obca krąży między boksami. Niekoniecznie będzie miał też możliwość odbywania w ciągu kolejnych dni wycieczek do lasu, aby się wyciszyć, angażując się w eksplorację.

Każda osoba zajmująca się edukacją dzieci, a planująca zabierać ze sobą psa czy inne zwierzę, powinna też uzbroić się w informacje o komunikacji gatunku, z którym zamierza pracować. Obecnie mamy coraz łatwiejszy dostęp do tego typu wiedzy, jednak jej nabycie oraz zaznajomienie się z praktycznym jej zastosowaniem wymaga czasu i cierpliwości, a także dość często ćwiczeń pod czujnym okiem trenera. Nie nauczymy się rozpoznawania wszystkich sygnałów psich, bazując tylko i wyłącznie na obserwacji swojego zwierzaka. A bez ich znajomości, nie jesteśmy w stanie ocenić emocji u swojego podopiecznego podczas spotkania z dziećmi. Nie wiemy, która interakcja z nim jest właściwa, a która stresująca. Nie wiemy, kiedy i jak wycofać zwierzę z trudnej dla niego sytuacji. Nie jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwa jemu i dzieciom.
Behawioryści i trenerzy wielokrotnie spotykają się z sytuacjami, gdy właściciel psa, który zaczyna sprawiać problemy, mówi – on kocha ludzi, uwielbia być głaskany przez dzieci, jego nic nie stresuje, on się nie boi, a rzeczywistość okazuje się być zupełnie inna i stąd kłopot z jego zachowaniem. Starajcie się nie popełniać takich błędów, szukajcie wiedzy, czytajcie, pytajcie specjalistów.

Odrębną kwestią jest nasze przygotowanie do pracy z dziećmi, umiejętność koncentrowania na sobie małych słuchaczy i uczenia ich w sposób prosty i przyjemny, angażując ich w przeróżne zadania, gry, zabawy, niekoniecznie z udziałem zwierzęcia, które lepiej, aby pozostało z boku i jeśli ma wchodzić w interakcje z obcymi ludźmi, to przez nas kontrolowane i wtedy, gdy jest na to gotowe.

Zanim ruszymy edukować, spójrzmy na swoje działania z boku i zastanówmy się, czy dysponujemy już odpowiednią wiedzą. Pamiętajmy, że są ją w stanie ocenić specjaliści i zawsze warto zasięgnąć ich rady. Nie mierzmy swoich umiejętności oklaskami dzieci czy pochlebnymi komentarzami znajomych. Nie kierujmy się naszą mocno subiektywną wiarą w to, że postępujemy prawidłowo. To za mało. Tu nie ma miejsca na podejście typu – każdy ma prawo do własnego zdania. Musimy się edukować, nie wierzyć, a wiedzieć, że postępujemy właściwie i umieć podeprzeć nasze stanowisko konkretnymi naukowymi argumentami. Jeśli chcemy zmieniać świat na lepsze, musimy starać się stale zgłębiać wiedzę i umieć ją przekazywać kolejnym pokoleniom.

Życzę powodzenia wszystkim osobom edukującym innych, bowiem wzięli na swoje barki sporo. To nie jest proste zajęcie, a nielekka, najczęściej darmowa praca dodatkowa, wymagająca koncentracji, posiadania „oczu wokół głowy” i stałego doskonalenia swoich umiejętności. Dajcie z siebie wszystko i róbcie to jak najlepiej! :)