- Jest to pojęcie zupełnie zapomniane – powiedział lis. – „Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.
- Stworzyć więzy?
- Oczywiście – powiedział lis. – Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować.
Antoine de Saint-Exupéry, „Mały Książę”
Dzikusy
Dzikie, trudne. Sztuką jest je złapać, trudno im znaleźć dom. Nieufne, bojące się ludzi i ludzkiego świata. Płochliwe
i szybkie, często uciekają i przepadają bez śladu.
i szybkie, często uciekają i przepadają bez śladu.
Dziś napiszę parę słów o psach, które dla większości schronisk, organizacji prozwierzęcych, wolontariuszy czy ich późniejszych właścicieli stanowią spory problem. Dla mnie są godne podziwu i fascynujące. Pokazują nam prawdziwą naturę psa.
Dzikusy – tak potocznie nazywa się w schroniskach w zasadzie wszystkie psy, które boją się ludzi, niezależnie od przyczyny. Do tego „worka” wrzuca się psy, które zostały odebrane interwencyjnie z różnych strasznych miejsc,
z piekła, które urządził im człowiek, ale też psy porzucone, przerażone sytuacją, uciekające przed wszystkimi
i ostatecznie – dziczejące. Dzikusami nazywa się też szczenięta, które bezdomna suka urodziła np. w stodole,
z człowiekiem miały zbyt mały kontakt, aby się z nim oswoić, a dodatkowo były później przez niego przeganiane.
A także psy półdzikie, czyli takie, które przyszły na świat i wychowywały się pod opieką matki, często w grupie rodzinnej, ale bez obecności człowieka, z dala od niego.
Patrząc na te psy, większość ludzi widzi strach w oczach, kulenie się w kącie, unikanie, ucieczkę. Te psy różnią się jednak swoją historią, doświadczeniem, urazami z przeszłości, umiejętnościami, zdolnościami do przystosowania się, radzeniem sobie ze stresem, gotowością do pracy z człowiekiem itp. Czy ma to znaczenie w przygotowaniu ich do adopcji i późniejszej pracy z nimi? Zdecydowanie tak.
Dzisiejszy wpis poświęcę jednak tylko psom półdzikim.
„Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś.”
Gdy widzisz go pierwszy raz w schronisku, wbitego w kąt, z oczami pełnymi przerażenia, z dzikim spojrzeniem, już wiesz, że będzie ciężko. Napięte mięśnie, znieruchomienie albo trzęsienie się całego ciała powoduje, że stres udziela się też Tobie. Kapie mu z nosa, z pyska spływa ślina, ledwo nad sobą panuje. Myślisz o tym, jak mu ułatwić te pierwsze dni w tak trudnym dla niego miejscu i każde rozwiązanie wydaje się niewystarczające. Jego pierwszy bliższy kontakt
z ludźmi to bycie odłowionym. Niezależnie od metody, to zawsze potworny stres. To, co potem następuje, jest równie trudne – z potężnych przestrzeni trafia do małego boksu czy klatki, nie może uciekać, nie może uniknąć tego, co go przeraża. Jego wszystkie umiejętności komunikowania z psami, które zdobył pod okiem matki i innych psów z grupy, teraz tracą na znaczeniu. Samotny, otoczony masą bodźców, szczekaniem, obcymi psami, często nachalnymi, nie jest
w stanie zrobić nic. Bezsilność, strach, oczekiwanie na najgorsze. Ten pies nie ma świadomości, że ludzie chcą pomóc, że nie może żyć dalej z psami na polach, że być może część jego rodziny już nie żyje po postrzałach i otruciach. Ludzi, którzy starają się go otoczyć opieką, odbiera jako śmiertelne zagrożenie. Muszą oni wchodzić do jego boksu, poddawać go na siłę różnym zabiegom, co nie ułatwia sprawy.
z ludźmi to bycie odłowionym. Niezależnie od metody, to zawsze potworny stres. To, co potem następuje, jest równie trudne – z potężnych przestrzeni trafia do małego boksu czy klatki, nie może uciekać, nie może uniknąć tego, co go przeraża. Jego wszystkie umiejętności komunikowania z psami, które zdobył pod okiem matki i innych psów z grupy, teraz tracą na znaczeniu. Samotny, otoczony masą bodźców, szczekaniem, obcymi psami, często nachalnymi, nie jest
w stanie zrobić nic. Bezsilność, strach, oczekiwanie na najgorsze. Ten pies nie ma świadomości, że ludzie chcą pomóc, że nie może żyć dalej z psami na polach, że być może część jego rodziny już nie żyje po postrzałach i otruciach. Ludzi, którzy starają się go otoczyć opieką, odbiera jako śmiertelne zagrożenie. Muszą oni wchodzić do jego boksu, poddawać go na siłę różnym zabiegom, co nie ułatwia sprawy.
Jeśli trafi do fatalnego schroniska, gdzie nikt nie będzie z nim pracował, nikt nie poświęci mu czasu, a może zostanie potraktowany brutalnie z powodu swojego przerażenia i prób bronienia się. Czeka go smutny koniec, bo jest „psem nieadopcyjnym”. Jeśli będzie mieć szczęście i przeżyje, może trafić na podwórko, z którego ucieknie, albo na łańcuch, bo lepsze domy chcą psy bezproblemowe. Wolny pies z dużych przestrzeni, żyjący kiedyś ze swoją grupą rodzinną, zostanie unieruchomiony i pozbawiony kontaktów społecznych na resztę swoich dni. Ostatecznie pewnie straci i ten dom, bo taki pies nie będzie spełniał swoich funkcji w oczach właściciela.
Jeśli trafi na osoby z dobrymi chęciami, ale bez przygotowania do pracy z takimi psami, może czekać go znoszenie przymusu i wieczny stres. Gdy się w końcu podda, wpadnie w bezradność, zostanie być może uznany za gotowego do adopcji i wydany w miejsce, gdzie trafić nie powinien. Na przykład do domu bez drugiego psa lub ze zbyt natarczywym psem o zupełnie innych zachowaniach. Nie lepsze będzie mieszkanie w centrum miasta, bez żadnego przygotowania
na tę całą masę bodźców.
Jeśli jednak ma szczęście trafić do schroniska, gdzie opiekunowie i wolontariusze są świadomi, jak wygląda praca
z takim psem i ile czasu mu potrzeba, aby się otworzyć na ludzi, po ciężkim początku ma szansę na zmiany na lepsze. Być może zostanie ulokowany w bardziej zacisznym i przestronnym miejscu, a ludzie wokół będą go przekonywać,
że ma choć częściową kontrolę nad tym, co się wokół niego dzieje. Dostanie psa lub psy, które go wesprą, które być może przeszły podobną drogę, jak on, a może są po prostu bardzo spokojne, zrównoważone i nienachalne. Zacznie obserwować i powoli ufać, może jednej osobie, potem kilku. Z czasem pojawi się u niego motywacja do zrobienia kroku na przód w relacji z człowiekiem i tak zacznie się z nim realna praca. Jeśli plan dostosowania go do życia wśród ludzi zostanie dobrze przygotowany i zrealizowany, dzikość w jego oczach zacznie powoli ustępować spojrzeniu pełnemu spokoju i mądrości życiowej. Zmieni się jego sposób poruszania się i postawa. Dopiero wtedy ludzie wokół zaczną dostrzegać, jaki naprawdę jest, zaczną go za to szanować i kochać.
z takim psem i ile czasu mu potrzeba, aby się otworzyć na ludzi, po ciężkim początku ma szansę na zmiany na lepsze. Być może zostanie ulokowany w bardziej zacisznym i przestronnym miejscu, a ludzie wokół będą go przekonywać,
że ma choć częściową kontrolę nad tym, co się wokół niego dzieje. Dostanie psa lub psy, które go wesprą, które być może przeszły podobną drogę, jak on, a może są po prostu bardzo spokojne, zrównoważone i nienachalne. Zacznie obserwować i powoli ufać, może jednej osobie, potem kilku. Z czasem pojawi się u niego motywacja do zrobienia kroku na przód w relacji z człowiekiem i tak zacznie się z nim realna praca. Jeśli plan dostosowania go do życia wśród ludzi zostanie dobrze przygotowany i zrealizowany, dzikość w jego oczach zacznie powoli ustępować spojrzeniu pełnemu spokoju i mądrości życiowej. Zmieni się jego sposób poruszania się i postawa. Dopiero wtedy ludzie wokół zaczną dostrzegać, jaki naprawdę jest, zaczną go za to szanować i kochać.
A jaki jest naprawdę?
Taki, jaki kiedyś był na polach, pod lasem. Spokojny (to zdecydowanie nie dotyczy młokosów :) ), ale też płochliwy. Rodzinny i opiekuńczy. Wspierający i współpracujący ze swoimi, bo tak psy go wychowały. Ale też niezależny w wielu swoich decyzjach, umiejący postawić na swoim. Obmyślający ciekawe strategie poradzenia sobie w trudnych sytuacjach. Dbający o relacje pomiędzy innymi psami w grupie. Myślący nawet w silnym stresie, a i wracający po nim szybko do normy. Bo w naturze nie ma czasu na długie przeżywanie, jeśli chce się przetrwać. A i można odreagować, węszyć do woli, odpoczywać godzinami i dbać o więź z innymi.
Świetnie radzący sobie z frustracją i trudnymi zadaniami, gdzie trzeba myśleć samodzielnie oraz utrzymać skupienie. Zazwyczaj ostrożny i planujący, zanim przystąpi do działania. Szczególnie, jeśli był odłowiony jako dorosły, świetnie dogadujący się z innymi psami (ale unikający nachalnych psów). Szybko staje się wsparciem dla wielu psów niepewnych, lękliwych, młodych. Ma zwykle dużo wyrozumiałości i opiekuńczości w stosunku do szczeniąt. A i bywa,
o dziwo, że potrafi się nieźle dostosowywać do zmian, nowych warunków, jeśli zadba się o jego potrzeby i nie wepchnie nagle w zbyt duży stres i bodźce. Jeśli to bardzo młody pies, może być niezwykle energiczny, kreatywny i czasami zamieniać się w domu w tajfun, a na spacerze może oszczekiwać obcych ludzi (szczególnie, gdy poziom trudności tych spacerów, choćby ze względu na zbyt małą odległość od bodźców, przerastają jego możliwości). To pies, który mknie przez pole z prędkością światła i gracją dzikiego zwierzątka, wręcz sunie nad ziemią. Może też nagle zniknąć z oczu
(a znikanie mają przepracowane do perfekcji). W domu natomiast będzie odpoczywał, nie przeszkadzając nikomu (jeśli jest już psem dorosłym :) ). Jeśli został odłowiony jako większe szczenię czy podrostek, jego oswajanie z ludźmi i naszym światem, wbrew pozorom, może być dość trudne.
Czy taki pies może nawiązać więź z człowiekiem? Oczywiście, że tak. Psy zawsze będą dla niego ważne (i bardzo potrzebuje ich wsparcia), ale jego człowiek również. Nie będzie to pewnie relacja oparta na bezrefleksyjnym poddaństwie wobec swego opiekuna. To pies inteligentny, kreatywny, kombinujący, mający wiele pomysłów, nie zawsze odpowiadających człowiekowi. Opiekun musi być na tyle cwany, aby przewidzieć, co jego pies może wymyślić. Ale też musi umieć rozpoznać, co dla jego psa może być zbyt trudne i mu tego oszczędzić. To pies dla osób ceniących niezależność zwierzęcia, ale i partnerską współpracę (mimo, że w życiu z psem nieuniknione jest narzucanie mu pewnych zasad, oby w mądry sposób). Doceniający mocno udzielane mu wsparcie i odwdzięczający się tym samym. Czasami potrafi uczyć ludzi, czym to wsparcie realnie jest. To pies, którego nie sposób nie podziwiać i nie szanować.
Wszystko to pod warunkiem, że trafi na właściwego człowieka.
Mieć pięknego, dzikiego wilka – ileż osób ma takie marzenie. W większości przypadków dość naiwne. Dzikie, niezależne zwierzę, ale bezgranicznie posłuszne i oddane, choćby trzeba było je złamać. Bo dla człowieka to takie super, gdy zwierzę poświęca swoją niezależność właśnie dla niego, tylko dla niego… choćby musiał je do tego zmusić.
Pies półdziki może być piękny, ale może też mieć wygląd zwykłego burka, więc pewnie nie uda się nim zaszpanować. Jednocześnie ma wyjątkowe cechy, których nie wolno w nim tłamsić, niszczyć, które należy szanować i docenić.
Kim więc jest ten idealny człowiek dla psa półdzikiego?
To ktoś, kto ma dużą świadomość potrzeb takiego psa i albo już jest gotowy na takie zwierzę, albo na przemeblowanie swojego podejścia. To ktoś, kto jest skłonny do pewnych poświęceń i kompromisów. Nie jest dla niego problemem wyjazd na łąkę czy do lasu z psem (a najlepiej psami), lubi wędrować po bezdrożach. Nie jest dla niego wielkim wydarzeniem nadgryzienie przez psa jakiegoś mebla czy ubrania, a także zabezpieczenie okna, które pies właśnie namierzył jako wyjście ewakuacyjne. Nie będzie lamentował nad „pożyczeniem” sobie przez psa jakiegoś smacznego kąska, samotnie pozostawionego na widoku.
To człowiek cierpliwy i odpowiedzialny. Nie ma problemu z wychodzeniem z psem na długiej lince (choćby początkowo
i na podwórku, bo większość ogrodzeń dla tak sprawnego psa to nie przeszkoda), zakupem szelek antyucieczkowych. Ma świadomość, że jego pies potrzebuje przestrzeni w komunikacji, ale i zabezpiecza go maksymalnie przed ewentualną ucieczką, o którą dość łatwo. Jeśli do niej dojdzie, będzie szukał swojego psa z poświęceniem. To ktoś, kto wakacje spędza z psem w spokojnym czy odludnym miejscu, a jeśli robi wypad gdzieś, gdzie jest głośno i tłum ludzi, ma kogoś, kto z psem zostanie i umie się nim odpowiednio zająć. To człowiek, który chce się uczyć swojego psa i sprawia mu to przyjemność. Który widzi w nim działanie natury i ją szanuje. To człowiek, który słucha i odpowiada, nie narzuca bez sensu swojej woli, bo akurat ma taką potrzebę. Który, jeśli zdecydował się na bardzo młodego psa, zniesie jego harce, być może butę podrostka, podszczypywanie czy iskanie, a przy tym nie wpadnie w panikę :). Nie traktuje psa jako narzędzia do realizacji swoich potrzeb, ani jakiegoś dziwnego rodzaju terapii. Umie zrezygnować ze swoich wygórowanych oczekiwań (a także oczekiwań innych wobec jego psa, bo i tak bywa), cieszy się z każdego sukcesu swojego zwierzęcia, jest z niego dumny.
i na podwórku, bo większość ogrodzeń dla tak sprawnego psa to nie przeszkoda), zakupem szelek antyucieczkowych. Ma świadomość, że jego pies potrzebuje przestrzeni w komunikacji, ale i zabezpiecza go maksymalnie przed ewentualną ucieczką, o którą dość łatwo. Jeśli do niej dojdzie, będzie szukał swojego psa z poświęceniem. To ktoś, kto wakacje spędza z psem w spokojnym czy odludnym miejscu, a jeśli robi wypad gdzieś, gdzie jest głośno i tłum ludzi, ma kogoś, kto z psem zostanie i umie się nim odpowiednio zająć. To człowiek, który chce się uczyć swojego psa i sprawia mu to przyjemność. Który widzi w nim działanie natury i ją szanuje. To człowiek, który słucha i odpowiada, nie narzuca bez sensu swojej woli, bo akurat ma taką potrzebę. Który, jeśli zdecydował się na bardzo młodego psa, zniesie jego harce, być może butę podrostka, podszczypywanie czy iskanie, a przy tym nie wpadnie w panikę :). Nie traktuje psa jako narzędzia do realizacji swoich potrzeb, ani jakiegoś dziwnego rodzaju terapii. Umie zrezygnować ze swoich wygórowanych oczekiwań (a także oczekiwań innych wobec jego psa, bo i tak bywa), cieszy się z każdego sukcesu swojego zwierzęcia, jest z niego dumny.
Pies półdziki pewnie nie stanie się przyjacielem wszystkich sąsiadów (aczkolwiek bywa, że i tu zaskakuje),
w najlepszym wypadku będzie trzymał pewien dystans wobec obcych, raczej będzie ich unikać. Wszak wcześniej ludzie byli dla niego obcym, groźnym gatunkiem, bytującym gdzieś tam na obrzeżach jego terytorium. Ale gdy już dostanie swojego człowieka, tego odpowiedniego, a potem mu zaufa, zacznie go uczyć, w tym szacunku dla swojej samodzielności, wprowadzi w swój świat i sobie go oswoi, również z tym, kim (a nie czym) tak naprawdę jest pies. Następnie stworzy z nim piękną więź.
w najlepszym wypadku będzie trzymał pewien dystans wobec obcych, raczej będzie ich unikać. Wszak wcześniej ludzie byli dla niego obcym, groźnym gatunkiem, bytującym gdzieś tam na obrzeżach jego terytorium. Ale gdy już dostanie swojego człowieka, tego odpowiedniego, a potem mu zaufa, zacznie go uczyć, w tym szacunku dla swojej samodzielności, wprowadzi w swój świat i sobie go oswoi, również z tym, kim (a nie czym) tak naprawdę jest pies. Następnie stworzy z nim piękną więź.
Powyższy wpis dedykuję wszystkim wspaniałym, już oswojonym przez psy półdzikie, ludziom. :) I tym w domach stałych i tymczasowych, w schroniskach i psich hotelach. Z niezwykłą przyjemnością obserwuję Was z boku, jakim szacunkiem darzycie swoje zwierzęta, jak z nimi współpracujecie, jak szanujecie ich przestrzeń, jak je doceniacie, ufacie im
i potraficie na nich polegać. Ile macie w sobie cierpliwości i wrażliwości, ale też siły i wytrwałości. Z zafascynowaniem patrzę na to, jak się sami zmieniacie pod wpływem swoich psów, jak się do nich dostrajacie i jak przenosicie pewne nabyte przy psach umiejętności na inne sfery życia.
Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych.
Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu...
Antoine de Saint-Exupéry, „Mały Książę”