czwartek, 17 listopada 2022

O psie, dla którego przejście nad kępą trawy było wyczynem

Historii niektórych psów, z którymi pracujemy, nie znamy. I może tak jest lepiej. Patrząc na uszy Bogusi, ucięte przez kogoś w dziwny sposób, chyba nie chcę wiedzieć, jak i dlaczego to się stało. Ten pies nie był zdziczały, nie poznał ludzi dopiero w schronisku. Problemem tego psa jest to, że poznał ludzi, niestety niewłaściwych.


Bogusia, gdy trafiła do schroniska, nie dawała się dotknąć. Na wyciągniętą rękę reagowała skomleniem, jak gdyby odczuwała ból. Wszak zbliżanie się człowieka i jego rąk było zwiastunem bólu. A strach przed bólem bywa gorszy niż sam ból.

Historia Teosia. Czyli o tym, jak czasami mały trik może wiele zmienić w pracy z psem.

Gdy zobaczyłam Teosia po raz pierwszy, złamał mi serce. Wciśnięty w ścianę boksu, z ukrytą głową za trzęsącym się ciałem. Totalny bezruch, strach, przerażenie, brak nadziei.

Teoś obecnie w schronisku.
Teoś obecnie w schronisku

W mojej pracy z psami zdziczałymi dość często obserwuję większą nieporadność i strach ciężki do przełamania
u samców. Suki, mimo lęku, jaki przeżywają, gdy nagle trafią do świata ludzi, wydają się mieć większe zdolności radzenia sobie w stresie, dostosowania się do środowiska, być może ze względu na ewentualną konieczność opieki
nad potomstwem. Bez tego ich grupa rodzinna nie miałaby szans na przetrwanie.

Każdy „dzikus” odnajduje się lepiej z dobrze dobranym psem/psami. Nie powinno to być nachalne zwierzę, naruszające na siłę jego przestrzeń. Raczej spokojne, wspierające, respektujące jego granice, rozumiejące, ale nie podzielające jego strachu.