wtorek, 13 września 2022

Czas, by wypuścić spod swoich skrzydeł

Wszystko zaczęło się od wojny w Ukrainie i dwóch telefonów z informacją, że granicę ukraińsko-polską przekroczyła dziewczyna z kilkoma zwierzętami, w tym zupełnie dzikim psem w klatce i potrzebna jest moja pomoc w pracy z nim. Ta historia zapewne nie wydarzyłaby się, albo miałaby zupełnie inny przebieg, gdyby nie grupa ludzi, począwszy od tych, którzy zorganizowali i przede wszystkim zapewnili lokum, wsparcie dla pań ze zwierzętami, a skończywszy na tych (osobach prywatnych i organizacjach takich, jak TOZ czy Fundacja Kastor), którzy przekazali potrzebne rzeczy dla ludzi
i zwierząt, ale też przeprowadzili szybką zrzutkę na zakup bezpiecznego sprzętu dla półdzikiego psa.

Pamiętam, od czego opiekunka Wolfa zaczęła ze mną rozmowę...

Wolf jeszcze w Kijowie. Zdjęcie autorstwa: Anna Lelechenko. 

Wyobraźcie sobie, że rakiety lecą wam na głowę, siedzicie w piwnicy i zastanawiacie się, czy nie będziecie musieli uśpić swoich zwierząt (i jak to zrobić), żeby nie umarły z głodu, gdy was stracą. Wyobraźcie sobie, jak uciekacie do obcego kraju z jednym plecakiem, transporterami ze zwierzętami i zastanawiacie się, gdzie was przyjmą i czy w ogóle jest na to szansa. Wykonujecie kolejne telefony, piszecie do różnych osób, hodowców, schronisk (bo może przyjmą zwierzęta i ich człowieka do pracy). Wszystko, żeby tylko ochronić swoje zwierzaki.

I po tym wszystkim opiekunka Wolfa napisała do mnie wiadomość, zaczynającą się od słów, że nie zostawi swojego psa.

Jak się to ma do tak wielu telefonów i maili z prośbą o pomoc, gdzie już na wstępie słyszę lub czytam - „biorę pod uwagę oddanie psa”, „jeśli pani nie pomoże, pies nie będzie mógł u mnie zostać”, „a może pani weźmie psa, ma pani doświadczenie”. Przywykliśmy do komfortu i wszystko, co go zakłóca, budzi u nas stres i chęć szybkiego pozbycia się kłopotu, przywrócenia stanu równowagi w naszym domu i w naszej głowie. To ten moment, gdy docieramy do granic naszej litości i współczucia. Odpowiedzialność za swoje decyzje to coś, co ostatnio schodzi na dalszy plan i przestaje być w cenie. I nie mówię tu o skrajnych sytuacjach, gdy np. pies zagraża dziecku w domu, ale o takich, które są dla nas po prostu niewygodne.

Ta chwila, gdy ktoś, potrzebujący pomocy przy psie, zapewnia, że nie zamierza się go pozbyć, to coś, co daje siłę behawioryście czy trenerowi. To coś, co zdejmuje potężną presję z człowieka, który chce pomóc, ale boi się, czy będzie musiał się ścigać z czasem.

Kijów. Zdjęcie autorstwa: Anna Lelechenko

.

Z jakim zwierzęciem przyszło mi pracować tym razem? Wolf żył wśród zdziczałych psów, które poruszały się również po terenie osiedla, zbierały resztki po ludziach, ale od samych ludzi trzymały dystans. Uległ wypadkowi, został potrącony przez samochód i miał poważne złamanie łapy. Został odłowiony, zoperowany, ulokowany w hotelu. Rozpoczęła się ciężka praca nad jego oswajaniem. Zaczął brać jedzenie z ręki, w końcu pozwalał czasami na delikatny i krótki dotyk,
ale bywało, że straszył zębami. Został adoptowany, z pełną świadomością, jaki to pies. Jednak nie dało się go normalnie obsługiwać, dotykać, wyprowadzać na spacer. W panice gryzł. Brak możliwości realizowania swoich naturalnych, psich potrzeb tylko pogarszał sprawę. Szczęśliwie Wolf odnalazł się w domu z kotami, nawiązał z nimi fajną relację, a jeden
z nich udzielał mu szczególnego wsparcia. Pies jednak zatrzymał się na długo na pierwszym etapie oswajania,
a wkrótce nadeszła wojna.

Chciałam poznać Wolfa i jego zachowanie zanim do niego przyjadę, natychmiast więc otrzymałam pełno filmów i cały opis jego historii. I to działo się zanim jego opiekunka dotarła ze zwierzętami do miejsca docelowego, gdzie miała spędzić kolejne miesiące i gdzie mieliśmy wdrożyć intensywną pracę z psem. Ciągłe przemieszczanie się i życie na bagażach nie przeszkadzało jej przygotowywać się do pracy ze swoim podopiecznym. Zazwyczaj to tak nie wygląda, więc ta sytuacja jeszcze bardziej przekonała mnie, że mam do czynienia z kimś zdeterminowanym do działania.

Szybko zaczęłam gromadzić potrzebne akcesoria, czego nie udałoby mi się zrobić bez pomocy przyjaciół. Zaplanowałam pierwsze etapy pracy z Wolfem.

Wolf i Arta. Zdjęcie autorstwa: Anna Lelechenko.

Na początku praca z takim psem jest mozolna, wprowadzamy procedury, walczymy o zaufanie, o to, aby pies poczuł,
że odzyskuje kontrolę, poczucie bezpieczeństwa. To trudny etap dla człowieka, szczególnie, jeśli pracuje z takim psem pierwszy raz. Zastanawia się wtedy, kiedy nastąpi przełom i czy w ogóle nastąpi. Po pierwszych treningach pełnych entuzjazmu, nadziei, następuje etap kryzysu, poddawania się. Ważne, aby opiekun psa był świadomy, że musi przez to przejść. Tak, jak pies potrzebuje wiedzieć w trakcie treningu, co się stanie za chwilę, tak jego opiekun musi również mieć ten komfort. Dzięki zaufaniu do trenera, dzięki świadomości, że będą cięższe chwile, które jednak miną, nie podda się. To taki etap, na którym odpadają ci, którzy adoptując psa trudnego, nie brali pod uwagę, że nie zawsze będzie łatwo,
że praca z psem potrwa sporo czasu, że będzie to tak naprawdę praca nad samym sobą.

W przypadku takich psów jak Wolf, opiekun dostrzeże, że pies okazuje mu swoje przywiązanie, jeśli jest dobrym obserwatorem i wkroczył już w świat psiej komunikacji. Osoby, które oczekują, że pies będzie się do nich przytulał, łasił, znosił głaskanie, dotyk, wpatrywał głęboko w oczy i słuchał każdego polecenia, nie otrzymają tego, czego potrzebują. Zaczną odczuwać brak więzi ze zwierzęciem. A jeśli nie nawiązują z nim więzi, nie mają motywacji, by go chronić
i utrzymywać. To bardzo smutne, tym bardziej, że na tym etapie pies zazwyczaj jest już do nich przywiązany.

Ci, którzy przez ten etap przebrną, to te tzw. idealne domy dla niełatwych w obsłudze psów. Zawsze będą bezinteresownie chronić swoje zwierzęta. Wymagają w pierwszym rzędzie najpierw od siebie. Podchodzą do pracy
z psem z pełną świadomością. Trudne chwile tylko dodają im sił i doświadczenia. To bardzo silni i stabilni ludzie.


W pracy z takimi psami jak Wolf, na sukces czeka się długo. Potem bywa, że pojawia się jeden duży i znów etap oczekiwania. Każdy sukces sprawia wiele satysfakcji człowiekowi, który pracuje z psem. Daje motywację do dalszego działania. Przede wszystkim daje nadzieję.
Z czasem sukcesy pojawiają się lawinowo, jeden za drugim i są spektakularne. Ale aby je osiągnąć, potrzebna jest mozolna praca, z dbałością o każdy szczególik. Dla nas, ludzi, szczegóły często są mało istotne, dla psa są niezmiernie ważne. Potrzebna jest stała weryfikacja obranych strategii, kreatywność i trzymanie się zasady „śpieszmy się powoli”. Jakiekolwiek działanie na czas czy w presji niweczy nasze starania i cofa nas z pracą z psem w tył. Ale też niszczy naszą relację ze zwierzęciem. Nasze złe emocje, stres taki pies odbiera mocno i w efekcie tego dystansuje się wobec nas. A to stresuje nas jeszcze bardziej...

W momencie, gdy pies się otwiera na ludzi, zaczyna okazywać swojemu opiekunowi, w zrozumiały dla niego sposób,  swoje  przywiązanie, wszystko staje się dużo bardziej proste. Wiemy, że przyjdą kolejne sukcesy. To kwestia czasu. Dostajemy „nagrodę” w postaci fajnego zachowania psa względem nas. To dodaje nam sił, wzmacnia nasze działania, nie brakuje nam motywacji. Znika niepewność i strach. Nowe, trudne zadania zaczynają być nową przygodą, wyzwaniem, a nie czymś, co może nas przerosnąć. Zazwyczaj w pracy ze zwierzęciem przyglądamy się właśnie jemu,
a nie sobie. Wielka szkoda, bo proces zmian w naszym zachowaniu i naszych emocjach jest równie ciekawy.

W naszej wspólnej drodze z Wolfem napotykaliśmy różne przeszkody. Jedną z nich była niemiła niespodzianka
w postaci przetok w łapie. Jeszcze bardziej zaskoczyły nas wyniki badań, wskazujące, że Wolfa kość udowa pozostała złamana. To zatrzymało treningi. Musieliśmy się zdecydować na zabieg operacyjny. W gabinecie weterynaryjnym pewne rzeczy przy psie musieliśmy zrobić na siłę i obawialiśmy się mocnego wycofania psa. Niepotrzebnie.

Pierwsze kroki Wolfa na podwórku.

Wolf w końcu dotarł do etapu, gdy mógł żyć po psiemu i zaczął realizować swoje psie potrzeby. Polubił jazdę w samochodzie i pikniki, plażing. :) Każdego dnia ruszał na wycieczkę, spotykał się z dobranymi psami (nasze półdzikie w takich przypadkach są na wagę złota). Okazało się, że lubi wodę. Mogliśmy zacząć poznawać go na nowo. Asertywny, inteligentny twardziel, stawiający granicę, ale nie wchodzący bez sensu w konflikty. Potrafiący się dostosować do zmian, a w obliczu nowego zadania pracujący sam nad sobą, aby temu zadaniu sprostać. Wpatrzony w swoją opiekunkę, chcący jej wszędzie towarzyszyć. Choć najlepiej ze swoim posłankiem w plecaku. :) Mający priorytety, a tym głównym jest – wsiąść do samochodu. :)

Wesna i Wolf, ciągle obserwujący, ostrożny, ale coraz częściej razem.

Wolf początkowo na obcym terenie nie odpoczywał bez posłanka, choćby miniaturowego kociego. :)
 

 


Wesna i Arta - międzynarodowy zespół do spraw udzielania wsparcia. :)

I tak nadszedł czas, aby wypuścić ten ludzko-psio-koci zespół spod moich skrzydeł. Z jednej strony radość, że udało się wykonać z psem tyle pracy w stosunkowo krótkim czasie i mogą ruszyć w dalszą drogę. W końcu do tego zmierzaliśmy. Z drugiej strony to takie trudne... Strach, czy na pewno wszystko przekazałam, czy dobrze wpoiłam zasady bezpieczeństwa, czy odpowiednio przygotowałam człowieka do dalszych, samodzielnych działań przy psie w nowym środowisku, czy nie zapomniałam o jakimś szczególe, czy sobie poradzą, czy będą szczęśliwi, czy będą bezpieczni w tym strasznym świecie pełnym ludzkich konfliktów, przemocy i zagrożeń. Wiem jednak, że tym razem trafiło nie tylko na psa-twardziela, ale i na odważną, samodzielną i twardą w swojej wrażliwości opiekunkę, która zrobi wszystko, by ochronić swoje zwierzęta.

Wolf i Wesna na jednej z ostatniej wspólnej, pożegnalnej wycieczce.

Wolf. Zdjęcie autorstwa: Anna Lelechenko


Aniu, praca z Tobą (i Artą ;) ) nad Wolfem była przyjemnością. Patrzenie na troskę, z jaką traktujesz zwierzęta, było budujące i motywujące. Bądźcie bezpieczni, pamiętajcie o nas. Będę czuwać zawsze, choć z dystansu. :) Wesna tęskni za Artą, uratowany przez Ciebie gołąb Bulka za Tobą-mamunią, ja za Wami wszystkimi.

Farewell!